Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina
383
BLOG

Nadejszła wiekopomna chwiła

Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina Gospodarka Obserwuj notkę 0

Po upływie półtora roku na Roztocze i do Zamościa wraca pociąg. Powinienem się dzisiaj cieszyć jak dziecko. Ale się nie cieszę.

Przede wszystkim decyzja o likwidacji połączeń była decyzją strategiczną, a nie ekonomiczną. Wykazał to dobitnie w jednym ze swoich atrykułów, goszczący czasami na moim blogu, Robert Marchwiany. Przy pomocy danych prosto od przewoźnika udowodnił, że kwartalne oszczędności były co najmniej 8 razy mniejsze niż pierwotnie zapowiadane.

Moim prywatnym zdaniem PKP Intercity do likwidacji tych pociągów, w IV kwartale 2009… dołożyło.

Drugim powodem do braku radości jest źródło finansowania odzyskanego połączenia. O tym, że pieniądze z tego konkretnego źródła są do zagospodarowania, było wiadomo już w sierpniu 2009. Wtedy kiedy pociągi jeszcze jeździły. Były oczywiście powody, dla których nie można było wykorzystać ich z marszu, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby przesunąć je w roku 2010.
Niestety w minionym roku doczekaliśmy tylko obietnicy ich przesunięcia w roku bieżącym. W sumie się nie dziwie – skoro jednym pociągiem można „kolejowo” oblecieć dwie kampanie wyborcze – pragmatyzm nakazywał, by właśnie tak zrobić.
Powód kolejny, to błazenada niektórych polityków. Nie będę się tutaj rozwodził, ponieważ nie chcę sobie odbierać okazji do śmiechu. Na przykład takich, jak w Sejmie, gdy prominentny ludowy polityk klasy A (ogólnopolskiej) tokował o swoich zasługach w jednym. Albo w marszałkowie, kiedy prominentny realliberalny polityk klasy B (wojewódzkiej) chwalił się wytężoną pracą nad drugim. To tak dla przykładu, bo okazji do ubawu było więcej. Następne w drodze.
Nic to. Pociąg wraca. Nie wiem na jak długo, ponieważ nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wracając ma maksymalnie nabić koszty oraz zabezpieczyć przewoźnika przed nadmiernymi przychodami, ale wraca. Do wyborów (czyli w praktyce do grudnia) powinien pojeździć. Czy dłużej – zależy między innymi od mieszkańców Roztocza i Zamościa. Ponieważ pociągi są od tego, żeby wozić ludzi, a nie od tego żeby jeździć.
Moje skromne domowe gospodarstwo, dzięki jednemu przywróconemu połączeniu, wygeneruje do grudnia – co już wiem – 5 podróży „na pewno” oraz 4 „prawdopodobnie”. Wszystkie „pewne” poza przewozowymi szczytami. Prawdopodobne dlatego są „prawdopodobne” ponieważ w szczytach strach od jakiegoś czasu liczyć na kolej. Przeliczając (skromnie!) na 150 tysięcy gospodarstw w zrekolejonym regionie wychodzi średnio (trzy razy liczyłem!) 2,7 – 5 tysięcy pasażerów dziennie.
Absurd i abstrakcja? Owszem. Tyle, że pokazująca, iż ludzie nie jeżdżą pociągami dlatego, że nie mogą. A nie dlatego, że nie chcą. Dopóki ta dość oczywista prawda nie dotrze do politycznych i kolejowych decydentów – nie będzie lepiej.
Dopóki współmieszkańcy regionu nie pokażą, że połączeń kolejowych potrzebują – nie dotrze. 

»... Jednym z Polokoktowców jest Olgierd Jedlina, redaktor pisma "Pasikonik", żyjący spokojnie w swoim poukładanym świecie z narzeczoną Ewą. Jego spokój burzy schwytanie jego przyjaciela Adasia przez agentów Kilkujadka. Adasiowi udało się samodzielnie stworzyć formułę Kingsajzu, co może przynieść Polokoktowcom trwałe bezpieczeństwo, jednak dla Adasia staje się przyczyną zguby...« (http://www.zgapa.pl/zgapedia/Kingsajz.html)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka