Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina
797
BLOG

Ala! Bier kubełko! Autostrada jest we wiosce!

Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina Polityka Obserwuj notkę 2

 

No dobra, nie będzie „odcinka C”,  ale przecież będą inne – grzmi podprogowa platformiana propaganda. W tym jeden oddany wręcz przed terminem. A resztę się jakoś objedzie.

Tylko jak objedzie? Brak „odcinka C” każe popatrzeć na odcinki sąsiednie. Z założeniem, że objazdy niemanego odcinka autostrady będą się odbywać przy pomocy węzłów. A nie na przykład zjazdami awaryjnymi, gdyż korzystając (nieawaryjnie i legalnie ! :o) z takich zjazdów Polokoktowcy wiedzą, że to nie ma sensu.

 

Najpierw popatrzmy w lewo, czyli na zachód. Czyli na „odcinek B”. Pierwszy (i ostatni) zjazd, z którego można skorzystać, znajduje się w okolicach 4-go kilometra 17-kilometrowego odcinka. Czyli 13 kilometrów ewentualnej przejezdności „psu w d…pe, pójdzie się j…ć”. Przy optymistycznym założeniu, że w ramach walki o przejezdność udało się zrobić zjazd do krajowej 70-tki. Czy to w starym, czy w nowym przebiegu.

Co, jeżeli się nie udało? Ano to, że musimy się przenieść na „odcinek A”. Jedyny zjazd, z którego można skorzystać, to Węzeł Łyszkowice. Jeżeli jest zrobiony – możemy uciekać na „żółtą” 704, a później na krajową 14-tkę. Dzięki czemu kolejne 10 km ewentualnej przejezdności jest zbędne. No chyba, że węzeł nie jest zrobiony. Wtedy przejezdność tego za Strykowem nie ma żadnego sensu…

 

Na prawo od wrażego odcinka jaja są jeszcze większe. Ponieważ nie ma żadnego sensu wracać ani na potencjalnie przejezdny „odcinek D”, ani na realnie przejezdny „odcinek E”. Co wcale nie cieszy. Przeraża wręcz. Ponieważ Warszawiacy oraz Podwarszawiacy pozyskają możliwość obeznania się ze zjawiskiem pod tytułem „autostrada” bez charakterystycznego dla tego typu drogi ruchu.

Będą więc mogli trenować w komfortowych warunkach typowe dla aglomeracyjnego ruchu manewry rodzaju „zmieniam pas kiedy chcę, a nie kiedy mogę”. Ewentualnie oszczędzać na żarówkach od kierunkowskazów. Ale to tak w ramach prowincjonalnego, antystołecznego wtrętu.

 

Ponieważ na „walkę o przejezdność” należy popatrzeć w inny sposób. Ponieważ powstają pytania:

  1. Czy, a jeżeli tak, to jakie – oficjalne, bądź nieformalne – korzyści odnieśli wykonawcy odcinków, których przejezdność w części lub całości będzie doskonale zbędna?
  2. Jeżeli nie odnieśli, to czy zapieprzali z tą przejezdnością bezdurno, czy we właściwy sposób ocenili ambicje najlepszego z rządów?
  3. Jeżeli ocenili właściwie – ile osób łyknęło i łyknie troskę rządu, która od początku była ściemą?

 

Drogowe POZI[1] twierdzi, że w chwili wyboru na wykonawcę odcinka opuszczonego przez Covec firmy, która nie zbudowała w swojej historii ani metra jakiejkolwiek drogi, było oczywiste, że „odcinka C” nie będzie. Nawet w wersji „przejezdności”, czegokolwiek by to określenie nie dotyczyło.

 

Z niecierpliwością czekam na objawienie objazdów niemanego odcinka…

 

 


 

[1] Polokoktowcowe Osobowe Źródło Informacji

»... Jednym z Polokoktowców jest Olgierd Jedlina, redaktor pisma "Pasikonik", żyjący spokojnie w swoim poukładanym świecie z narzeczoną Ewą. Jego spokój burzy schwytanie jego przyjaciela Adasia przez agentów Kilkujadka. Adasiowi udało się samodzielnie stworzyć formułę Kingsajzu, co może przynieść Polokoktowcom trwałe bezpieczeństwo, jednak dla Adasia staje się przyczyną zguby...« (http://www.zgapa.pl/zgapedia/Kingsajz.html)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka