Na balonie wypuszczonym kilka dni temu przez ministra Boniego umieszczono plany podwyżki VAT'u 2-3%. Dzisiaj media obwieszczają, że rozważany jest wzrost jednoprocentowy. Jaki dobry rząd...
Jeszcze lepszy niż dobry jest ten rząd, ponieważ przy okazji zapewnia, że nie zwiększy stawek obniżonych. Bo nie zwiększy. One zwiększą się same, ponieważ w tym roku kończą się okresy i zakresy ich stosowania. Trzeba wynegocjować nowe.
Dość trudno jest znaleźć informacje o tym jaki jest zakres stosowania „niższego VAT’u”. Chodzi o tak zwaną bazę podatkową, a konkretnie o jej podział pomiędzy obowiązujące stawki. Kilkanaście minut eksploatowania wiodącej wyszukiwarki zwróciło jeden dokument z danymi za rok 2006. Według
opracowania profesor Elżbiety Kaweckiej-Wyrzykowskiej na każde 100 opodatkowanych złotówek wyglądało to tak:
Udział
|
Stawka
|
Podatek
|
58,00
|
22%
|
12,76
|
30,00
|
7%
|
2,10
|
7,00
|
3%
|
0,21
|
1,00
|
0%
|
0,00
|
4,00
|
5%
|
0,20
|
100,00
|
:razem:
|
15,27
|
Daje to efektywne opodatkowanie VAT’em w wysokości 15,27% (w dalszej części opracowania podano 15,2% - różnica wynika zapewne z zaokrągleń). Ponieważ świeższych danych nie znalazłem przyjmijmy założenie, że struktura bazy podatkowej się od tego czasu nie zmieniła. Podnieśmy podstawową stawkę VAT o 1 %:
Udział
|
Stawka
|
Podatek
|
58,00
|
23%
|
13,34
|
30,00
|
7%
|
2,10
|
7,00
|
3%
|
0,21
|
1,00
|
0%
|
0,00
|
4,00
|
5%
|
0,20
|
100,00
|
:razem:
|
15,85
|
Efektywna stawka o wiele nie wzrosła. Ot, za reprezentatywne zakupy, które dotychczas kosztowały 115 złotych i 27 groszy zapłacimy 58 groszy więcej. Oznacza to półprocentowy wzrost cen, czyli nie aż tak dużo. Z punktu widzenia budżetu wzrost przychodów z VAT’u wyniesie 3,8%.
Wszystko pod warunkiem, że uda się wynegocjować dotychczasowe zakresy stosowania stawek obniżonych.
W przypadku całkowitej porażki cała baza podatkowa „podpadnie” pod najwyższą stawkę. W efekcie za wcześniejsze zakupy za 115,27 będzie trzeba zapłacić 123 złote. A to już prawie 15% 7% wzrostu cen oraz ponad 50% wzrostu budżetowych przychodów z VAT'u.
Oczywiście aż tak źle nie będzie. Coś tam pewnie rząd wynegocjuje. Jednak w obliczu budżetowej sytuacji motywację ma, powiedzmy szczerze, bardzo taką sobie. Mogąc zwalić na Unię, sam nie byłbym zbyt mocno zdeterminowany.
Tutaj jest haczyk, a nie w wałkowanym przez media jednym procencie. Bez zanudzania tabelkami: wynegocjowanie aż 90% dotychczasowego zakresu obniżek i zwolnień da budżetowi (czyli odbierze obywatelowi) dwa razy więcej niż zapowiadane podniesienie stawki podstawowej. Wynegocjowanie tylko połowy – siedem razy więcej.
Tutaj Tuskowi, Boniemu i Rostowskiemu trzeba patrzeć na ręce. Zwiększenie stawki podstawowej jest zmyłą dla gawiedzi. Prawdziwa kasa leży w innym miejscu. O czym warto pamiętać wsłuchując się w komunikaty o sukcesach w rozmowach z Brukselą na temat obniżonych stawek. W październiku-listopadzie będzie ich zatrzęsienie.
Edit: na złą pozycję przy patrzeniu w arkusz spojrzałem. Wzrost cen przy teoretycznym opodatkowaniu wszystkiego stawką podstawową winiesie 7 a nie 15 procent.