… zgnić do jesieni na świeżym powietrzu. A później podpiszmy protokół zniszczenia.
Ktoś zarzucił mi wczoraj (nie tutaj), że niekonstruktywny jestem, że dla siebie oraz oszołomów z pewnego forum piszę (niekoniecznie tutaj).
Być może faktycznie nie ma na polskim rynku tanich, pasażerskich przewozów dalekobieżnych miejsca dla dwóch, konkurujących z sobą graczy. Jednak na pewno nie ma ani jednego, który byłby w stanie samodzielnie obsłużyć wakacyjny szczyt przewozowy. Dziennikarze mainstreamu w ciemno mogą sobie wpisywać w kajety temat na letnią kanikułę: dantejskie sceny na dworcach i w pociągach. To naprawdę nie chodzi o to, że PKP Intercity nie ma za co jeździć. A na pewno nie przede wszystkim. Drugim, ważniejszym w mojej ocenie, problemem jest to, że nie ma czym. Osiem
nowych wagonów niczego nie zmieni.
Mówi się trudno –
wakacje stracone. Można to było przewidzieć już rok temu. Po serii wlokących się przetargów na naprawy rewizyjne nie zmieniono niczego. Nie wyciągnięto żadnych wniosków z błędu jakim było przekazanie taboru pomiędzy spółkami bez zapleczy jego utrzymania. Konsekwencją tego błędu jest, że jeden przewoźnik nie ma czym jeździć, a drugi ponosi koszty likwidowania miejsc i zakładów pracy. W przypadku bliskiego mi geograficznie Hrubieszowa nawet jeszcze w tym roku.
Czerwcowa „korekta” to przecież nie koniec. Jedną z niewielu rzeczy, jakie są mnie w stanie zaskoczyć, będzie brak kolejnych zlikwidowanych połączeń w „korekcie” wrześniowej. No to niech się PKP Intercity zwija dynamicznie dalej. Skoro ludzie mają się przesiadać do samochodów, to niech się przesiadają ci bardziej zamożni. Oni po prostu przesiądą się do samochodów nowszych, droższych i bezpieczniejszych.
Skoro jeden gracz na rynku dalekobieżnych, tanich połączeń ma wystarczyć, niech będzie to gracz na którego ofertę samorządy mają realny wpływ. Niech one ważą czy i które połączenia na ich terenie są bardziej ważne społecznie, a mniej ekonomiczne. Kto wie, może wpadną nawet na to, że wszystkie dwa pociągi odjeżdżające w tym samym kierunku, w odstępie trzech godzin, są proszeniem się o kłopoty?
W ten właśnie sposób odjeżdżały jeszcze rok temu wszystkie dwa pociągi z Zamościa w kierunku Wrocławia. W ten sam sposób jeszcze przez kilka dni będą odjeżdżać wszystkie dwa pociągi z Gorzowa w kierunku Warszawy. Cóż z tego, że różnymi trasami. Efekt jest taki, że kolejne kilkudziesięciotysięczne ośrodki tracą dalekobieżne połączenia.
A Intercity? Niech się skupi na tym co kiedyś umiało robić dobrze. Na naprawdę dobrych połączeniach pomiędzy naprawdę dużymi aglomeracjami. Prestiżowy (kiedyś) przewoźnik szybciej kupi swoje wymarzone składy zespolone i wejdzie na giełdę bez dawnych pociągów pospiesznych niż z nimi.
Ten miś zgnije. Jeżeli nie do tej jesieni, to do następnej. Z tym, że po następnej nie będzie czego zbierać. Ani z przewoźnika, ani z rynku.
Przynajmniej zdaniem polokoktowców. Ale oni są z innej, niż ta o misiu, bajki.